Nienawidzę porannych pobudek. A szczególnie kiedy to pół nocy jest nieprzespane.
HOTELE I GUEST HOUSY MAJĄ JEDNĄ WSPÓLNĄ CECHĘ – W POKOJU SŁYCHAĆ WSZYSTKO CO SIĘ DZIEJE U SĄSIADÓW I NA KORYTARZACH.
O 4 rano skończyła się impreza na mieście i wparował tłumek podpitych brytyjskich backpackersów robiąc oborę na całego, budząc wszystkich gości. W półśnie dotrwałem do 6:30 i zacząłem pakowanie plecaka. Samolot miałem na 10:05 więc czasu niby sporo ale ledwo zdążyłem, z powodu korków. Popędzałem kierowcę, który złamał wszystkie przepisy jakie mogą być w Tajlandii a w Polsce dostałby na bank dożywocie. Miałem wielkiego fuksa i zdążyłem na chwilę przed odejściem dziewczyny która zajmowała się odprawą. Muszę przyznać że mi ulżyło. Jeżeli bym nie zdążył na samolot, to czekała by mnie 12 godzinna przeprawa autobusem do Bangkoku.
Po wylądowaniu na lotnisku Don Luang, postanowiłem zaoszczędzić na taksówkach i dostać się na autobus do Kambodży komunikacją miejską. Mój autobus odjeżdżał z Północnego Terminala Autobusowego, lokalnie zwanego Mo Chit Bus Station. Koszt dojazdu na sam dworzec to całe 2bht autobusem nr 134. Wykupiłem bilet na busy Governor, które ponoć są najwygodniejsze i faktycznie narzekać nie mogłem.
Sama podróż do granicy z Kambodżą zajęła niespełna 5 godzin i kiedy dojechałem na miejsce już było ciemno. Granicę pomiędzy Tajlandią a Kambodżą zamykają o 8 wieczorem, mi udało się przejść po 7 czyli na ostatnią chwilę. Z tego co czytałem w necie, spod granicy odjeżdżają autobusy do Siem Reap w cenie 300bht. Ja miałem pecha o tej godzinie nie było już żadnego autobusu. Jedyne co mi zostało to albo wziąć nocleg na granicy, albo załatwić taksówkę. Transport w Kambodży to żaden problem, kiedy postawi się tutaj nogę co chwilę ktoś podchodzi i proponuje różne środki transportu od motorów, przez tuk tuki po taksówki. Stojąc w grupie 5 Kambodżan negocjowałem ceny. Generalnie jest drogo. Każdy kto przyjedzie tutaj, musi się liczyć wydatkami. Mi zaproponowano taksówkę za 2000bht, na co się absolutnie nie zgodziłem. Stanęło na tym że wsiadam do taksówki dzielonej z innymi miejscowymi i „dzielimy koszty” Ja płacę 700bht a oni pewnie ze 100bht. W każdym razie wydatek był już do przyjęcia.
Po chwili na zakurzonej i pełnej pyłu ulicy pojawiła się stara Toyota z której wyszedł gościu o aparycji alfonsa i płynną angielszczyzną zaprosił mnie do środka. Przez całą drogę nie potrafił wytrwać w chwili milczenia. Nawijał nieprzerwanie zachwalając walory lokalnych dziewczyn. Po chwili zatrzymaliśmy się przy straganie, gdzie zaproponował żebym wysiadł i kupił sobie piwko. Zwykle w takich sytuacjach jestem podejrzliwy i nie chciałem zostawiać mojego plecaka w taksówce za którą już zapłaciłem z góry, bo obawiałem się że może czmychnąć z moim dobytkiem. Dałem kierowcy 100bht i powiedziałem żeby kupił dla mnie dla niego oraz pasażerowi. I tak jechaliśmy sobie a kierowca chłeptał za kółkiem piwo, pewnie nie pierwsze tego dnia. Ale najdziwniejsze miało dopiero nadejść.
Zjechaliśmy z głównej drogi i wjechaliśmy w jakąś wiochę na której była wiejska impreza z zespołem. Oznajmił że zatrzymujemy się tutaj na chwilę żeby zabrać jakiś klientów. I zostałem wyciągnięty na imprezę, na której wzbudziłem spore zainteresowanie jako jedyny europejczyk. Zostałem poczęstowany sporą ilością piwa i jedzenia. Mimo gościnności naciskałem na kierowcę żebyśmy może już pojechali. Miał ewidentnie pecha bo nikt nie chciał się zabrać do Siem Reap a zostałem już jedynym pasażerem. Przejechaliśmy jeszcze jakieś 10km i kolejny raz zjechaliśmy na wiochę. Tym razem na pusty „dworzec” autobusowy, czyli ubitą ciemię w centrum wiochy. Czułem się lekko nieswojo. Było kompletnie ciemno a w około kilka samochodów z Khmerami. Postaliśmy trochę, zostałem przedstawiony miejscowym i znowu odjechaliśmy sami.
Kazałem zawieźć się do hotelu Golden Temple Villa czego oczywiście nie zrobił, ponieważ miał deala z jakimś innym obskurnym hotelem który był drogi a pokoje śmierdziały wilgocią. Nie zgodziłem się na hotel i okazałem mapkę z zaznaczonym miejscem gdzie chcę być zawieziony, widziałem prawdziwy zawód w jego oczach ale nie miał wyboru… Zajechaliśmy na miejsce o 23 Sam hotelik jest przyzwoity i mogę go polecić. Za pokój jednoosobowy z wentylatorem zapłaciłem 8$ za dobę. Na tutejsze ceny naprawdę przyzwoita oferta.